Wersja audio
Jak to wszystko się zaczęło?
Świt 1 września 1939 roku na granicy w okolicach Barwinka wydawał się być bardzo spokojny. Słońce wschodziło w tym samym miejscu, co zwykle, ptaki ćwierkały w najlepsze, a patrolujący okolicę żołnierze batalionu „Dukla”, cieszyli się z kolejnego nadciągającego ciepłego dnia. Nic nie wskazywało na to, że lada moment ma rozpocząć się Kampania Wrześniowa w Dukli.
Niestety ich marzenia o spokojnym dniu zdawały się za moment legnąć w gruzach. W okolicach godziny 6 rano, wszyscy żołnierze oraz mieszkańcy na Przełęczy Dukielskiej usłyszeli narastający głuchy dźwięk, który nadciągał w ich kierunku od strony Słowacji. Część osób już wtedy zdała sobie sprawę z tego, że ten dźwięk nie zwiastuje nic dobrego. Ci, którzy tak pomyśleli… nie mylili się.
Samoloty niemieckie właśnie przelatywały nad rejonem Dukli w kierunku Krosna, a ich złowrogo brzmiące silniki stawiały ludzi w osłupienie. Niestety, na groźnie brzmiącym dźwięku się nie skończyło. Dosłownie kilka minut później, w oddali dało się usłyszeć wybuchy spadających bomb. Każda z osób będących świadkiem tych wydarzeń właśnie zdała sobie sprawę, że jest to początek tego, czego tak bardzo nie chcieli; początek czegoś, czego przecież nie znali; początek czegoś, co mieli nadzieję – w ogóle nie nadejdzie. Początek wojny.
Ale czy długiej? Przecież Państwo Polskie jest silne! Na pewno obroni się przed atakiem nieprzyjaciela! Przynajmniej tak ludziom mówiono od lat… Tak, ten krótki przelot niemieckich samolotów był początkiem wojny. Wojny, która dla wielu okazała się być końcem życia, wojny, która ma potrwać 6 długich lat.
Kampania wrześniowa i jej pierwsze wydarzenia
Wojna na podkarpaciu zaczęła się od ataku na lotnisko w Krośnie i Moderówce. To tam spadły pierwsze bomby w kampanii wrześniowej. Niemieckie samoloty powracające z tej operacji ostrzelały jeszcze nasze oddziały stacjonujące w rejonie Jaślisk. Na szczęście, obyło się bez żadnych strat w ludziach.
Dzień 1 września w okolicach Dukli nie zasłynął właściwie niczym innym. Po tych zdarzeniach wzięto się do pracy przy budowaniu umocnień z jeszcze większym zapałem niż dotychczas, a ludność cywilna zaczęła zabezpieczać swój majątek.
W nocy 2 września, około godziny 3:30 kpt. Kazimierczak z KOP „Dukla” wysłał 6-osobowy patrol w celu rozpoznania kierunku Vyšný Komárnik. Po niedługim czasie patrol wrócił na swoje pozycje z meldunkiem, że słowacka placówka graniczna została wzmocniona przez całą kompanię (ok. 100 ludzi) oraz 2 stanowiska CKM.
Bohaterskie zmagania por. Świętchowskiego
Pewnie większość z mieszkańców gminy Dukla była kiedykolwiek na cmentarzu wojskowym oddać cześć żołnierzom, którzy zginęli w imię obrony naszej wolności. Przy wejściu na obiekt, na kamiennym murze, wisi czarna tabliczka, na której napisane jest, że „w wieku 27 lat, śmiercią bohatera zginął por. Rajmund Świętochowski”. Jednak czy ktokolwiek zastanawiał się jak doszło do jego śmierci?
2 września około 9:00 rano, por. Świętochowski jako dowódca I plutonu I kompanii KOP „Dukla” – jak to miał w zwyczaju od kilku dni – udał się na słowacką stronę granicy w Barwinku, żeby porozmawiać ze słowackimi żołnierzami. Nie poszedł tam jednak sam, w ramach zabezpieczenia, zostawił za sobą dwóch żołnierzy swojego plutonu – Feliksa Sosnowskiego i Wincentego Kabzę.
Jak zawsze, tak i tego dnia, spokojnym krokiem podszedł do słowackich strażników, aby porozmawiać o wydarzeniach, które miały miejsce w ostatnim dniu i wymienić się najnowszą prasą. Początek dyskusji był taki, jak zwykle – żołnierze rozmawiali ze sobą i wymieniali poglądy. Nagle z budynku strażnicy, energicznym krokiem wyszedł jeden ze słowackich żołnierzy – Sekel, który służył w Gwardii Hlinkowej i był znany ze swoich prohitlerowskich sympatii. Podszedł do dyskutującej grupki jednocześnie wołając innych słowackich żołnierzy, którzy kilka chwil wcześniej dopiero przybyli na granicę. Po chwili, por. Rajmund Świętochowski został otoczony przez Słowaków i wezwany do natychmiastowego poddania się. Podczas wyciągania broni, którą na rozkaz wroga miał odrzucić od siebie, oddał strzał do dowódcy słowackich żołnierzy, który padł martwy na ziemię. Praktycznie w tym samym momencie na ziemię padł też i por. Świętochowski, raniony przez pozostałych Słowaków.
Nasi dwaj strzelcy, stojący kilkadziesiąt metrów przed granicą, otworzyli natychmiast ogień do nieprzyjaciela, lecz wrogów było zbyt wielu. Nasi żołnierze musieli wycofać się na swoje pozycje, a podczas odwrotu zabili, bądź ranili dwóch żołnierzy słowackich.
Odwet Polaków
Praktycznie natychmiast dwaj ocaleni żołnierze zameldowali o zdarzeniu dowódcy kompanii, ten przesłał wieści do dowódcy batalionu w Dukli. Dowództwo jednak nie zgodziło się na pełnoskalowy odwet, ponieważ przeczuwało słowacką zasadzkę. Dali jednak kpt. Kazimierczakowi do zrozumienia, że nie będą interweniować, jeśli zrobi to na własną rękę.
Tak też kapitan zrobił. Przekazał dowództwo nad I plutonem (dotychczas dowodzonym przez por. Świętochowskiego) por. Tadeuszowi Ossowskiemu i o godzinie 13:00 wyruszyła akcja odwetowa w składzie strzelców i CKM’ów.
Po dotarciu na wyznaczone wcześniej pozycje, CKM’iści rozpoczęli ostrzał słowackiej placówki granicznej, a po wystrzeleniu kilku tysięcy nabojów, wystrzelono czerwoną flarę, która dała znak strzelcom, że mogą przystąpić do szturmu.
Nasi strzelcy w szybkim tempie dotarli do budynku strażnicy, ze strachu opuszczonego przez Słowaków, lecz nie znaleźli tam ciała por. Świętochowskiego, a jedynie amunicję, dokumenty i wojskowe ciuchy. Zdecydowali się oblać budynek benzyną i podpalić go. Po całej akcji wycofali się w stronę lasu, a nasze CKM’y znów zaczęły strzelać rytmicznie w stronę szlabanu granicznego.
Tak właśnie upłynął dzień 2 września na naszej granicy. Był on bardzo ważnym, pierwszym sprawdzianem batalionu KOP „Dukla”, który mimo wszystko został zdany, powodując spore straty w postaci budynku strażnicy oraz kilku rannych i zabitych żołnierzy słowackich. Niestety, w całej tej zawierusze, stosując się do honorowego kodeksu polskiego oficera, życie oddał porucznik Rajmund Feliks Świętochowski.
Kolejne dni wojny
W następnych dniach wywiązywały się różne walki pomiędzy oddziałami Polskimi, a Słowackimi. Dnia 3 września na Duklę spadły dwie bomby zrzucone przez niemiecki bombowiec. Ponadto, 4 września polski wywiad odnotował przybycie w rejon Bardejowa pierwszych niemieckich oddziałów, które wzmocniły graniczne oddziały słowackie. Również 4 września, polska delegacja wyruszyła negocjować ze Słowakami wydanie ciała zmarłego por. Świętochowskiego, co udało się osiągnąć dzień później.
W dniach 5-6 września 1939 roku, odnotowane były wypady polskich oddziałów na stronę słowacką w celach wywiadowczych, pochwycenia jeńca, czy chociażby po to, aby rozrzucić ulotki nawołujące do przejścia Słowaków na naszą stronę.
Niestety, 7 września do działań frontowych weszła niemiecka 1 Dywizja Górska pod dowództwem gen. Ludwiga Küblera, która natychmiast rozpoczęła atak w rejonie Nižná Polianka – Grab w kierunku Krępnej. W związku z pojawieniem się niemieckiej dywizji, która zaczęła napierać na polskie oddziały, zdecydowano się na przeniesienie dowództwa pułku z Dukli do Iwonicza.
Już dzień później, 1 DG zajęła Nowy Żmigród, skąd ruszyła w kierunku Dukli. Wtedy mjr. Wacław Majchrowski otrzymał rozkaz objęcia dowództwa nad wycofującymi się, połączonymi siłami KOP „Dukla”, BON „Krosno”, „Jasło” oraz „Rzeszów” i zbudowania obrony na linii rzeki Jasiołka w rejonie Dukli, Zboisk, Wietrzna i Wrocanki. Miejsce, z którego w/w siłami dowodził mjr. Majchrowski, znajdowało się w Rogach. Następnie, do kompanii stacjonującej w Barwinku napłynął rozkaz wysadzenia wcześniej zaminowanych mostów.
Bitwa pod Iwlą
Żołnierze z KOP „Dukla”, którzy otrzymali rozkaz zatrzymania Niemców w rejonie Teodorówka – Nadole, zauważyli około godziny 16:00 dnia 8 września niemiecki patrol motocyklowy. Po podjechaniu Niemców na odpowiednią odległość, Polacy otworzyli ogień. Wywiązała się strzelanina, Niemcy się rozproszyli i ukryli za różnymi przeszkodami.
Niestety, po kilku chwilach na horyzoncie pojawiła się kolumna ppłk. Geigera z czołgami na szpicy. Wnet na pole walki dojechała niemiecka piechota zmotoryzowana, która natychmiast opuściła ciężarówki i zaczęła walkę z Polakami. Batalia trwała przez kilka godzin. Niemcy próbowali kilkakrotnie szturmować polskie pozycje z charakterystycznym okrzykiem „Hurra!”, lecz Polacy skutecznie ich odpierali. Niemieckie moździerze w wyniku pomyłki, wystrzeliły pociski na swoje oddziały, przez co prawdopodobnie kilku Niemców zginęło.
Niestety siły niemieckie wciąż rosły, więc dowództwo zdecydowało się na odwrót z Nadola. Około 1:00 9 września Niemcy rozpoczęli moździerzowy ostrzał Dukli.
Stoczono w tych dniach jeszcze wiele walk, w tym w Równem, Dukli, Zboiskach, czy choćby Jasionce, gdzie podczas odwrotu na Rymanów, zginęło 17 polskich żołnierzy. Nie sposób opisać tutaj wszystkiego, ale o jednym musimy pamiętać – mimo naprawdę znacznej przewagi wroga, polskie oddziały robiły co w ich mocy, aby powstrzymać nieprzyjaciela. Wystarczająco dużo daje do myślenia fakt, że Niemcy do swojej dyspozycji mieli czołgi, artylerię, moździerze, czy chociażby ciężarówki z piechotą. Polacy, do dyspozycji mieli… karabiny.
Zatrważająca szybkość Niemieckich oddziałów
Dysproporcje były na tyle duże, że ta sama dywizja, która 8 września stała na przedmieściach Dukli, 12 września była już we Lwowie. Nasi żołnierze w dużej mierze przedostali się na Węgry. Świetnym przykładem może być Antoni Melnarowicz, który był dowódcą BON „Krosno”. Dnia 19.09.1939 r. wraz z 3 Brygadą Strzelców Górskich przedostał się właśnie na Węgry, gdzie został internowany. Następnie 16.12.1939 r. przedostał się do Francji, a później w 1940 roku do Wielkiej Brytanii.
Niemcy prowadzili wojnę mobilną, która kompletnie zaskoczyła Polaków. Nikt nie spodziewał się, że w tak szybkim tempie jakakolwiek armia może się poruszać i zdobywać teren. Dość powiedzieć, że nasze wojska wycofujące się na wschód do Lwowa, dotarły tam później, niż nacierająca niemiecka 1 Dywizja Górska.
Cykl Historyczny
Władysław Baran „Bekas”: bohater walki o wolność podczas II Wojny Światowej
2 Pułk Piechoty KOP „Karpaty” walczący w rejonie Dukli
Eugeniusz Werens „Pik”: dowódca partyzantów z Iwonicza
Rodzina Ulmów – beatyfikacja i zarys historyczny