Dzieli się swoimi zainteresowaniami i ma ponad 9 tys. obserwujących na Instagramie. Pani Lucyna Wołtosz aktywnie prowadzi swój profil w mediach społecznościowych.
Lata młodzieńcze
Pani Lucyna Wołtosz urodziła się w Dukli, a dzieciństwo i młodość spędziła w Jasionce, skąd pochodzi cała rodzina. Uczęszczała do miejscowej Szkoły Podstawowej, a następnie do Liceum Zawodowego w Iwoniczu Zdroju. Zaraz po maturze, w 1981 roku, Pani Lucyna wyjechała z Jasionki celem znalezienia pracy i dalszego rozwoju.
– Czy trudno było mi się rozstać z rodzinną miejscowością? Z pewnością tak, ale z drugiej strony jak się ma 19 lat to chce się zobaczyć coś więcej, niż małą wieś. Chciałam poznać życie w wielkim mieście. Zawsze byłam ciekawa świata, a nie bardzo miałam jak go poznać, gdyż świat nie był tak mały, jak w dzisiejszych czasach. Nie było możliwości tak się przemieszczać. Poza tym był tam mój ówczesny chłopak, a obecny mąż – mówi Pani Lucyna, gdy pytamy o motywy wyjazdu.
Zamieszkała najpierw w Gliwicach, gdzie jako absolwentka szkoły gastronomicznej szybko znalazła pracę i została szefem kuchni w stołówce górniczej. Jak wspomina – było to bardzo duże doświadczenie. Byłam najmłodszym szefem na tej stołówce, poznałam wspaniałych ludzi. Odkryłam wiele tajników kuchni.
W 1982 r. Pani Lucyna wraz z mężem przeprowadziła się do Sosnowca, gdzie mieszkała aż do końca 2019 roku. Pan Kazimierz pracował w Hucie Katowice, Pani Lucyna w handlu i księgowości. – W latach, gdy zakłady pracy zaczęły upadać, a zaczął rozwijać się handel, rozpoczęłam pracę w handlu i aż do przyjazdu do Jasionki byłam aktywna zawodowo – wspomina Pani Lucyna.
Powrót w rodzinne strony
W 2019 roku Pani Lucyna wraz z mężem Kazimierzem wróciła w rodzinne strony. Przez lata pobytu na Śląsku małżeństwo regularnie odwiedzało Podkarpacie podczas wakacji, świąt, czy urlopów. Z upływem lat oboje coraz bardziej tęsknili za rodzinną miejscowością. Kupili działkę i zaczęli budować dom, a ponad rok temu mogli się do niego wprowadzić.
O powrocie w rodzinne strony marzyliśmy z mężem tym bardziej, im byliśmy starsi. A ponieważ oboje podchodzimy z Jasionki, stało się to naszym priorytetem. Zawsze marzył mi się dom, bo mieszkanie w bloku z wiekiem stawało się dla mnie męczące, dlatego wybudowaliśmy dom i pod koniec 2019 roku zamieszkaliśmy tu na stałe. Tu mam swój azyl, kocham to codzienne spojrzenie z okna na naszą górę, kocham tę ciszę, a moje dzieci i wnuki mają gdzie przyjeżdżać na wakacje – wylicza Pani Lucyna.
Instagramowy profil
Profil na Instagramie Pani Lucyna założyła trzy lata temu i nazwała go @moje_zwyczajne_zycie. Po powrocie do Jasionki, dzięki większej ilości czasu wolnego, Lucyna Wołtosz wróciła do swoich dawnych pasji – szydełkowania i cukiernictwa. Postanowiła ożywić swoje konto na Instagramie, gdzie dzieli się tym, co najciekawsze i co najbardziej inspirujące. Na jej profilu możemy zobaczyć nie tylko widok z okna na Górę Cergowa, ale przede wszystkim wpisy dotyczące kulinariów, czy innych codziennych czynności.
– Spełniłam swoje marzenie. Instagram założyłam, bo chciałam gdzieś zapisywać to, co mnie fascynuje, inspiruje. Poznać nowych ludzi, dzielić się swoim zwyczajnym życiem, bo taki jest mój profil. Pomysł zrodził mi się w głowie, kiedy zaczęłam fotografować moje wypieki i pomyślałam: dlaczego tego gdzieś nie pokazać? Zawsze lubiłam poszukiwać czegoś nowego – mówi Lucyna Wołtosz.
Wraz z publikacją ciekawych treści, profil zaczął przyciągać coraz więcej obserwujących. Dziś jest ich ponad 9 tysięcy. – Jestem osobą, która jak się za coś zabiera to już na 100% – mówi. Panią Lucynę w działalności na Instagramie wspiera mąż Kazimierz. – Mąż często żartuje, że przez te fotosesje dłużej czeka głodny, ale podoba mu się to, co robię – śmieje się Pani Lucyna.
Kilkutysięczna grupa obserwujących docenia kuchnię Pani Lucyny, często dopytując o przepis na konkretny przysmak. – Przepisy pochodzą z moich zapisków, z Internetu, jak również i z Instagrama, z innych kont o tematyce kulinarnej. Tam się nawzajem inspirujemy i mimo, że znamy się wirtualnie, wiemy o sobie bardzo dużo. Przepisy zawsze staram się podawać pod postem na Instagramie lub oznaczać skąd pochodzą.
Pani Lucyna zakładając profil nie spodziewała się tak wielkiego odzewu, a ciągle rosnąca liczba obserwujących przerosła jej wszelkie oczekiwania. Dzięki swojej działalności w Internecie Lucyna Wołtosz poznała wielu przyjaciół, z którymi mimo wirtualnej znajomości koresponduje w sprawach prywatnych i utrzymuje stały kontakt. Siostra Pani Lucyny śmieje się z niej, że wróciła do przeszłości, ale już w wirtualnej rzeczywistości. Przypomina, że 15 lat temu napisała do rubryki jednego z dzienników, by znaleźć przyjaciół do korespondencyjnej znajomości. – Dziś mam całą rzeszę instaznajomych, z którymi mogę korespondować z naszego końca świata, gdzie mam jak u Pana Boga za piecem – mówi Pani Lucyna.
Wspomnienia z Jasionki
Podczas rozmowy z Panią Lucyną zapytaliśmy o wspomnienia związane z naszą miejscowością. Jeszcze podczas pobytu na Śląsku małżeństwo śledziło to, co dzieje się w Jasionce. – O portalu jasionka24.pl dowiedziałam się od męża. On śledził stronę od momentu jej powstania i mieszkając w Zagłębiu był zawsze na bieżąco, a ja razem z nim.
Jak zmieniła się Jasionka od momentu Pani wyjazdu do czasu powrotu? – Jasionka bardzo się zmieniła. Oczywiście na lepsze. Śmiem twierdzić, że jest to nowoczesna wieś. Myślę, że teraz ludzie tu żyją lepiej, niż w mieście. Gdy wyjeżdżałam, większość miała tu gospodarstwa, a teraz żeby wnukom pokazać konia musiałam na niego „polować” – śmieje się Pani Lucyna. – Zmienili się również ludzie. Młodzi są równie wykształceni, jak w mieście i radzą sobie może nawet lepiej, bo mają solidne wsparcie w rodzicach, którzy na pewno mieli gorszy start.
Pani Lucyna z uśmiechem wspomina młodość i życie w Jasionce. – Wszystkie dyskoteki w klubie, czy w starym Domu Ludowym. Swoją paczkę przyjaciół, z którymi te imprezy organizowaliśmy, a potem po nich szorowaliśmy podłogę, aby deski lśniły i były gotowe na następną zabawę. Były to dyskoteki najlepsze w okolicach Dukli. Ludzi zawsze pełno. – wspomina. Te sobótki w noc świętojańską. Te ogniska z kolegami i koleżankami… ależ to były czasy. Bez Internetu i z dwoma programami w telewizji. I mogłabym tak mnożyć…