„Odkopcie nas!”, „Jasionka odcięta od świata” – tak kilkanaście lat temu brzmiały tytuły artykułów opisujących panujące w Jasionce zimowe warunki pogodowe.
Tak było kilkanaście lat temu…
Dziś trudno uwierzyć, że jeszcze niedawno mieszkańcy Jasionki każdej zimy tonęli w śniegu, a do miejscowości nie dało się dojechać. Gdy tylko spadł świeży śnieg, wiatr natychmiast niósł go na szosę układając kilkumetrowe zaspy, a powiatowa droga wyglądała jak górski szlak pełen śniegowych wzniesień. Kłopoty z dojazdem do Jasionki zaczynały się jeszcze przy kapliczce na Cergowej, gdzie zaspy osiągały już metr wysokości, potem dwa razy tyle, a w Jasionce warstwy nawianego śniegu sięgały wysokości sześciu, czasem siedmiu metrów.

Mieszkańcy Jasionki przyzwyczajeni panującą tu z roku na rok srogą zimą doskonale wiedzieli, kiedy zaczną się problemy. „Jak zapowiadają odwilż, murowane, że będzie kurzyło” – mówili. Tysiąc trzystu mieszkańców wsi było pewnych, że gdy przez dłuższy czas wieje to „do cywilizacji” trzeba będzie iść pieszo. „Kiedy w telewizji pokazują strzałkę, albo dwie, od południa, wiadomo, że rano trzeba będzie iść do roboty na nogach” – nie ukrywał Stanisław Szczurek. „To zresztą słychać, bo wcześniej, zanim zacznie wiać u nas, na Cergowej Górze niemiłosiernie huczy”. Padający śnieg, a do tego silny wiatr – to najgorsze, czego obawiali się mieszkańcy Jasionki. Kiedy zaczynało wiać wszyscy zaczynali przygotowania. „Trzeba nakupić chleba i włożyć do zamrażarki” – mówili ludzie. Mimo, że we wsi było pięć sklepów, transport towaru do każdego z nich był utrudniony, a wręcz niemożliwy. Przez kilka dni do wsi nie mógł dojechać żaden dostawca, a właściciele sklepów musieli saniami konnymi lub pieszo dostarczyć towar z drugiej strony wsi dokąd dało się jeszcze dojechać. „Kosze są ciężkie, ale ludzie mi pomagają. Jakoś musimy przebiedować” – mówiła jedna z właścicielek sklepu Barbara Szyszlak.
Mieszkańcy Jasionki przyzwyczaili się, że przy niepogodzie muszą zostawiać samochody w Dukli. Tak było każdej zimy, więc ludzie byli już zaprawieni i wiedzieli co ich czeka. Bez względu na pogodę, trasę kilkunastu kilometrów dziennie od domu do domu musiał pieszo pokonywać listonosz, gdyż w tak ekstremalnych warunkach nie dało się jeździć samochodem. Podczas zawiei i zamieci śnieżnych miejscami widoczność nie przekraczała nawet kilku metrów. „Nie ma wyboru. Trzeba iść i iść, nawet po pas w zaspach. Przecież więcej wsi jest zawiane niż niezawiane. Czasem schodzi mi przez to do nocy” – śmiał się listonosz Władysław Rąpała. Pierwszy autobus powinien odjeżdżać z Jasionki kwadrans przed piątą. Ludzie docierali nim do pracy w Dukli i Krośnie. Jeśli droga była zasypana, trzeba było wstać wcześniej, aby na nogach dojść przynajmniej do oddalonego o kilka kilometrów dalej skrzyżowania w Cergowej. Tak samo było z młodzieżą, która dojeżdżała do szkół średnich. Niejednokrotnie zdarzało się, że do szkoły w Jasionce nie docierali uczniowie, a lekcje zostały odwołane, gdyż problem z dojazdem mieli też nauczyciele.

Nieprzejezdna droga do Jasionki niosła również zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia mieszkańców wsi. „Strach pomyśleć, co się stanie jak trzeba będzie wezwać straż pożarną albo pogotowie. Są tu starsi i dzieci, którzy w każdej chwili mogą potrzebować lekarza, a nikt ich nie będzie niósł do karetki na rękach” – martwili się mieszkańcy. „Pogotowie nie mogło przejechać przez kilkusetmetrowy odcinek zasypanej drogi, a wymagającą pomocy kobietę trzeba było wieźć saniami bo przy takim wietrze śmigłowiec nie da rady wylądować” – mówiła Janina Cypara – inspektor w Urzędzie Gminy Dukla.
„Nigdy nie możemy doprosić się o wirnik, zwykły pług nie przebije się przez te zaspy, a przecież nasza wieś nie leży na końcu świata. Płacimy podatki jak wszyscy i chcemy żyć w cywilizowanych warunkach” – oburzał się jeden z mieszkańców. „Drogi do wsi nie odśnieża żaden pług, wirnik odwalił śnieg tylko do pierwszego przystanku. Nawet nie próbował przebijać się dalej, zawrócił koło cmentarza” – skarżył się Stanisław Szczurek. „Od razu nie damy rady odśnieżyć całej drogi, ale do końca tygodnia powinna być przejezdna pod warunkiem, że nie będzie znów wiało” – taką odpowiedź można było usłyszeć od zarządcy drogi. Przez takie zwały śniegu przebijał się tylko ciężki sprzęt, który mógł pracować tylko wtedy, gdy nie ma wiatru, dlatego dopóki w Jasionce wiał wiatr nie było sensu wysyłać wirnika bo byłaby to robota na marne. Wystarczyło kilka godzin wieczornej zawiei i nazajutrz znów kilkaset domów było w wysokich zaspach. „Jeśli nie przestanie wiać, to nic nie pomoże. Wystarczy pół godziny i droga jest zakurzona na nowo. Wiatr wyrówna śniegiem do zasp po bokach” – mówił sołtys wsi Zbigniew Głód. Dopiero gdy wiatr zelżał i już tak nie kurzyło ludzie zaczęli odkopywać dojazdy do swoich gospodarstw. Niektórzy nawet zaopatrzyli się w specjalne minidmuchawy, by zbitego śniegu nie musieć odrzucać łopatami. „Potężne zwały zmarzniętego śniegu zostaną tu do wiosny. Gdybyśmy ich nie wywozili to leżałyby pewnie jeszcze w maju. – mówił jeden z naszych mieszkańców, Bogdan Murdzek.

Jasionka to specyficzna wieś, na otwartym terenie, gdzie słynny dukielski halny budował potężne zaspy i przysparzał sporo problemów mieszkańcom wsi. Z powodu wiejącego tu wiatru, wybudowany w ubiegłym wieku jeden z przystanków autobusowych odwrócony jest tyłem do kierunku południowego, skąd zwykle wieje. Przez panujące tu warunki pogodowe mieszkańcy Jasionki byli odcięci od świata nie tylko z powodu braku dojazdu do swoich posesji, gdyż wiele razy zdarzało się tak, że we wsi brakowało prądu, a domownicy zmuszeni byli spędzać wieczory przy blasku świec. Oblodzone i ciężkie słupy energetyczne niczym zapałki były łamane przez szalejący wiatr. „Dla niektórych taka zima to atrakcja, ale dla nas to prawdziwa gehenna” – mówił sołtys Zbigniew Głód. Zaspy w Jasionce były atrakcją nie tylko dla mieszkańców, ale przede wszystkim dla przyjezdnych, którzy często nie mogli uwierzyć w to, że taka sytuacja naprawdę ma miejsce.
Ostatnie lata
Zima w ostatnich latach nie jest już tak sroga. Trzy lata temu, w 2017 roku, mieliśmy okazję przeżyć namiastkę tego, co jeszcze niedawno każdej zimy było „normalnością”. Silne podmuchy wiatru oraz zawieje i zamiecie śnieżne znów na kilka dni odcięły Jasionkę od świata, gdyż droga w kierunku Dukli oraz Lubatowej stała się nieprzejezdna. Dużą „atrakcją” podczas tamtej zimy był zakopany Seat Leon pozostawiony na noc przez właściciela, który utknął w zaspie.

Święta bez śniegu i rekordowo ciepłe Wigilie to symbol obecnych czasów. Jak powszechnie wiadomo zima ma swoje uroki, a w okresie świątecznym nadaje niepowtarzalnego klimatu, który pamiętamy sprzed lat. Czasy „prawdziwej” zimy być może już nie wrócą, jednak wiąże się z nimi szereg historii i wspomnień, o których mieszkańcy mogliby długo opowiadać…
Źródło: nowiny24.pl | własne